Bzdury wypisujesz. Książki nie czytałem, film zrozumiałem. Tak jak i znajdziesz wielu co książkę czytali i film ich zachwycił.
Nie mówię że tak nie jest, ale to co zawiera wystarcza do zrozumienia przekazu i uznaniu filmu za bardzo dobry.
a tu mamy przekaz nie tylko okrojony, ale i trochę przeinaczony i bardzo spłycony.
oryginalnie mamy do czynienia z pamiętnikiem, mnóstwem przemyśleń bohatera i wątkami psychologicznymi, filozoficznymi i etycznymi. w filmie tego nie ma praktycznie wcale. książka powstała w latach 60', stąd wiele smaczków Freudowskich (których tu nie będę oceniać), a w filmie nie dość, że tego nie ma, to akcja dzieje się w latach 90', o czym świadczą chociażby nowoczesne, jak na tamte czasy, komputery. podobno w przyszłym roku ma wyjść film z Willem Smithem, liczę tu na dobre przeniesienie tej literackiej perełki na język filmu, a nie jedynie ckliwą historyjkę, luźno opartą na oryginalnym tekście.
książka powstała w 1949r a nie w latach 60'. A co do filmu to zgadzam się z tytułem dyskusji film przedstawia zbyt małą zawartość książki.
Przede wszystkim w filmie nie ma nadziei na bunt przeciwko partii, która pojawiła się w głowie Smita. Brak takich szczegółów sprawia, że film staje się dużo płytszy, niż książka.
Jeżeli nie przeczytałeś książki, to nie możesz być pewny, że zrozumiałeś film. Po przeczytaniu książki rozumie się go dużo głębiej i wyraźniej.
hehehehe zapomniałeś o czymś ważniejszym niż książka
to Życie
nie czytałem książki a film rozumiem doskonale, baaaa widzę w nim odzwierciedlenia pewnych "sfer" realiów poprzedniej epoki, a nawet pewne "przeniesienia" na "dzisiejszą epokę"..
książka to mały pikuś w porównaniu z wiedzą życiową....
Można go zrozumieć bez czytania, a choć książkę uważam za najlepszą literacką antyutopię, to film oceniam równie wysoko.
W stu procentach się zgadzam. Film jest strasznie ubogi i ciężko go zrozumieć bez przeczytania książki która jest genialna.
Może być tak jak z Dublińczykami. Niektórych książek za cholerę nie da się zekranizować.
no trudno żeby film przekazał bogactwo kilkuset stron książki . Musiałby trwac 10 godzin . Dziwny zarzut. Film to inne medium niż książka. Czytałem książkę i ją pokochałem a film jest znakomity ubiera w żywy obraz to co było w mojej wyobraźni.
Mnie nie rozczarował...uważam go za całkiem udaną ekranizację. Jak dla mnie reżyserowi udało się w całkiem przyzwoitym procencie przenieść treść jak i klimat książki na ekran kinowy. Chociaż osoby, które nie przeczytały Orwella mogą mieć pewien problem z dogłębnym zrozumieniem przekazu. Koniec wywodu.
Rzeczywiście bez wcześniejszego zapoznania się z książką, film może (jak ktoś wyżej napisał) wydawać się płytki. Dialogi przeniesione praktycznie 1 do 1 z książki, chociaż tego nie liczyłbym na minus. Wiedomo, że nie sposób zekranizować wszystkich wątków, które pojawiają się w książce, ale ogólna idea jest zarysowana. Film trzeba jednak oglądać uważnie, bo sporo wątków można przez to stracić. Dobrym przykładem jest kwestia "podniesienia" przydziału czekolady. Książka dobrze opisuje ten wątek. Przemyślenia bohatera etc. W filmie widzimy jedynie scenę w której Winston dostaje do poprawienia fragment artykułu w gazecie oraz w dalszej części filmu pojedyncze zdarzenia nawiązujące do tego faktu. Wbrew pozorom dla całości systemu w którym przyszło żyć bohaterom jest to bardzo istotne. Podobnych wątków można wyłapać więcej. Zmierzam do tego, że film trzeba oglądać uważnie bo nic nie dostaniemy na tacy. Generalnie jest to ciekawe uzupełnienie książki, ale samodzielnie raczej nie polecam.
Wg. mnie książka ma specyficzny i ciężki klimat, dlatego ekranizacja nie jest już taka dobra.
kto nie czytał, faktycznie moze nie nadazac za filmem, z tym ze i bez tego mozna sie wczuc w klimat i jak sie dobrze to zrobi to dobrze go zrozumiec
ale jesli ogladnie sie go po przeczytaniu ksiazki (ja tak zrobilem) to film oglada sie bardzo ciekawie, owszem tej ksiazki nie da sie odwzorowac na ekranie w calosci,
dla mnie osobiscie fajnie sie ogladalo i przypominalo cytaty z ksiazki ktore sa w filmie liczne, i tak jak ktos wyzej pisal to co mialem w glowie czytajac ksiazke to moglem ujrzec w filmie (oczywiscie w syntetycznej formie)
"1984" to najbardziej przerażająca książka (i jedna z najlepszych), które czytałam. Gustuję w horrorach (książki i filmy), ale nie ograniczam się tylko do nich. W każdym razie, film nijak ma się do książki, w mojej ocenie. Oczywiście, postaci w miarę te same, dialogi są bardzo podobne, historia też przypomina tę książkową, ale wieeele temu filmowi brakuje. Oczywiście, wiem, że żadnej książki nie da się w 100% przenieść na ekran, ale mimo wszystko można zrobić coś więcej. Rzeczywiście film jest bardzo ubogi w stosunku do książki. Owszem, można go w 100% zrozumieć, ale na pewne fakty patrzy się zupełnie inaczej i wcale nie oznaczają one tego samego, co w książce. Gdybym nie czytała książki, oceniłabym ten film znacznie wyżej, ale jeśli przeczyta się książkę (nie mówię tylko o "1984", ale ogólnie), ciężko wtedy ocenić film na jej podstawie, nie biorąc jej w ogóle pod uwagę. Takie są moje odczucia.
Bujda na resorach. Film co prawda nie dorównuje książce, ale jest bardzo dobry i można go oglądać bez jej znajomości.
A Ty do której grupy należysz, że oceniłeś ten film na 7 - Dobry? Nie zrozumiałeś filmu, czy też doznałeś wielkiego rozczarowania?