Temat mocny, ale film niestety słabiutki. Momentami miałam wrażenie, że zasnęłam i coś mi uciekło, jednak okazało się, że to niektóre wątki po prostu nagle się urywały. W skrócie chaos i nuda, albo jak kto woli angielska flegma.
No to mamy 1:1 :)
Uwielbiam brytyjskie produkcje, ale w tej zabrakło mi zdecydowanie uporządkowania, konsekwencji i dreszczyku emocji. Przed oglądnięciem przeczytałam wszystko, co znalazłam na temat prawdziwego morderstwa i liczyłam, że może te okoliczności będą w miarę wiernie odwzorowane, i że ktoś się pochyli nad faktem, że to czas, kiedy rodzi się kryminalistyka i medycyna sądowa, Scotland Yard "działa" od trzydziestu lat, od ponad pół wieku istnieje Surete, policja dostaje nowe narzędzia i nowe możliwości, a mimo to służby mundurowe popełniają kardynalne błędy. Jestem kryminalistycznie skrzywiona, więc pewnie dlatego moje oczekiwania nie zostały zaspokojone :) Pan Considine ma plusa za DI.