Biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich lat jakie miały miejsce na świecie i w Polsce film ten dziś ogląda się zupełnie inaczej. Coś co w roku premiery mogło wydawać się czystą fantastyką lub nawiązaniem do dawno minionej historii
, dziś zdaje się być o wiele bardziej realne.
Chyba parę lat temu był najbliżej realnej sytuacji. Teraz już świat wchodzi w erę wojen, gorących konfliktów. Spełnić może się bardziej wizja ludzi wegetujących w nuklearnych ruinach Londynu, jak w "Threads" czy miast ruskich (jak w "Listy martwego człowieka") niż taka moralno-konserwatywna rewolucja. A ewentualna pandemia naprawdę śmiercionośnego wirusa cofnie nas najpierw do Mad Maxa, a potem do feudalnych osad bez technologi. Taka jak w filmie dystopia nie powstanie...